Blogi które czytam

wtorek, 11 lutego 2014

Co było,nie zniknie,nie przeminie z wiatrem.

Miłego czytania ; *



 Stojąc przed wielkim lustrem w łazience przyglądałam się swoim włosom i wyzywałam je tak szpetnie jak tylko włosy można wyzwać.Moje lekko falowane ciemnobrązowe włosy przyprawiały mnie nie raz o ból głowy, a wszystko to przez moją mamę,ona wniosła do naszej rodziny kręcone pukle i teraz przez to cierpię ja.Tak,wszystkiemu winna jest mama!
  Skrzywiłam się kwaśno rozczesując i prostując kolejne pasma aż w końcu uzyskałam efekt zadowalający.Podkreśliłam swoje brązowe oczy w kształcie migdała czarną kredką i przeciągnęłam usta pierwszym lepszym błyszczykiem,byłam prawie gotowa do wyjścia.Ogarnęłam wzrokiem pogodę za oknem i postanowiłam włożyć sukienkę.Czerwcowy poranek wydawał się idealny na spacer po Central Parku z psiakiem u boku.
  W samej bieliźnie potruchtałam do garderoby w której piętrzyły się niemal pod sam sufit nierozpakowane jeszcze kartony z ubraniami.Przeprowadziłam się do swojego nowego mieszkania podarowanego przez rodziców na osiemnaste urodziny dopiero kilka dni temu i wciąż jeszcze nie mogłam doprowadzić nic do porządku,w przyszłości będę marną gospodynią-to pewne.Nigdy nie miałam w sobie podejścia do sprzątania,gotowania i prac domowych ,lepiej odnajdywałam się w absolutnym bałaganie,gdzieś kiedyś przeczytałam że osoby kreatywne lubią nieporządek,mam nadzieję że to prawda.
  W tym momencie mogłam jedynie wyliczanką stwierdzić w którym z owych pudeł znajduje się jakaś letnia sukienka,na szczęście jednak moja kochana wspaniałomyślna rodzicielka podpisała co gdzie jest za co jestem jej niezmiernie wdzięczna.O! Mamy przykład perfekcyjnej pani domu w każdym nawet najmniejszym szczególe-mama to druga Anethea Turner*.Wyciągnęłam pierwszą z wierzchu białą sukienkę z czarnym paseczkiem w pasie i dobrałam do niej pasujące sandałki w tych samych kolorach.Po piętnastu minutach byłam gotowa,założyłam mojemu małemu śnieżnobiałemu miesięcznemu skarbkowi  rasy Samoyed o imieniu Snow obroże,dopięłam słodką różową smycz z kolorowymi ćwiekami i gorączkowo szukając portfela, szkicownika, ołówków i gumek do ścierania w swojej pojemnej torebce ,zatrzasnęłam drzwi wejściowe i zamknęłam je na klucz.

  Spacerując ze Snow wykonałam telefon na Upper East Side do swojej mamy, która aktualnie kuruje swoją złamaną nogą-skutek nieudanego wypadu z tatą we Włoskie Alpy.Chciałam ją odwiedzić lecz wykręcała się tym że nie lubi gdy widzę ją w takim opłakanym stanie.Na szczęście jej noga była złamana tylko w jednym miejscu i na szczęście nie było to otwarte złamanie.Moja mama była urodzoną kaleką sportową i im więcej miała takich nieszczęśliwych wypadków tym bardziej brała się za uprawianie sportu,przez co ma za sobą chyba z sześć złamań w tym kilka otwartych.Tata twierdzi że mama kiedyś źle skończy lecz nie jest w stanie jej nic zabronić,jak ona się uprze to nawet najlepszy prawnik w mieście nie potrafi z nią wygrać.Podziwiam to jak bardzo się kochają,pomimo że od ich ślubu minęło prawie 16 lat wciąż zachowują się jak zakochani w sobie nastolatkowie świata poza sobą nie widzący.
   Otrząsnęłam się z rozmyślań i zauważyłam że moje maleństwo opadło z sił po pokonaniu dystansu pomiędzy Brooklynem a Central Parkiem.
-Zmęczyłam cię Snow?Przyzwyczaj się do długich spacerów,czeka cię ich jeszcze bardo wiele-Zwróciłam się do psa i i usiadłam na jednej z wolnych ławek głaszcząc Snow po głowie równocześnie szkicując stojącą nieopodal kobietę z pięcio może sześcioletnim chłopcem karmiących prawie oswojone Nowojorskie gołębie.Dzieciak niesfornie podskakiwał i bardziej rzucał niż karmił trzymającą w rączkach wygniecioną bułkę równocześnie śmiejąc się w głos ,jego matka ganiła go lekko równocześnie zachwycając się swoim małym skarbem,słyszałam również jej perlisty śmiech kiedy mały wykrzykiwał coś do gołębi i próbował je złapać.
  Uwielbiałam Central Park za to że mogłam być w tym miejscu świadkiem tak wielu ludzkich zachowań,niejednokrotnie widziałam tutaj zaręczyny,ludzkie kłótnie,staruszki siedzące ze swoimi wnuczętami,zakochanych na wspólnych spacerach,sportowców,wycieczki szkolne,jednak najbardziej lubiłam obserwować takie sielskie chwile jak ta,której teraz byłam świadkiem.
Może ktoś zarzuciłby mi teraz że jestem ciekawska i nie mam własnego życia,możliwe,ale będę to robić bez względu na zdanie innych.Moje rozmyślania zakończył sygnał telefonu dobiegający z mojej torebki,grzebiąc w niej dłuższą chwilę wyciągnęłam nieco sfatygowanego Iphona w kolorowej obudowie z ćwiekami a na ekranie zobaczyłam zdjęcie dobrej znajomej,Kim.
- Halo?-Odparłam do telefonu zaciskając mocniej uścisk do kręcącej się nerwowo Snow na moich kolanach.
-Cześć Caroline,kupiłaś już sukienkę na dzisiejszy bal u burmistrza?I oczywiście prezent..-O matko,o cholera mama mnie ukatrupi,jak mogłam zapomnieć?Burmistrz,dobry przyjaciel mamy jeszcze ze studiów organizuje bal na swoją cześć(jakiż skromniś),a ja idę tam w zastępstwie za chorą mamę.
-Zabij mnie Kim,totalnie wypadło mi to z głowy..
-Zabije cię na miejscu,migiem na zakupy!
-Dobrze ,tylko odstawię Snow do domu,jestem w Parku -Odparłam szybko do telefonu rozłączając się.        Poderwałam się tak gwałtownie że wszystkie kartki z mojego szkicownika wylądowały na chodniku.W biegu pozbierałam wszystkie prace i schowałam je do torebki,chwilę później łapałam taksówkę,jedna z żółtych Yellow Cab* zatrzymała się dosłownie przede mną ,już miałam do niej wchodzić gdy wysoki ciemnowłosy jegomość w garniaku od Armaniego i z nieziemskim uśmiechem ubiegł mnie i bezczelnie wpakował się na tylnie siedzenie zatrzaskując mi drzwi przed nosem.
- Dupek!-Krzyknęłam i pokazałam mężczyźnie środkowy palec,niezbyt ładnie,przyznaję.Odwróciłam się na pięcie i złapałam następną ,ponad 25 minut zajęła mi droga z Central Parku na Brooklyn i drugie tyle jazda na Piątą Aleję. Burmistrzowi Blackowi postanowiłam kupić w prezencie urodzinowym spinki do mankietów w kształcie flagi amerykańskiej z białego złota ,oczywiście od Tiffaniego. Bo gdzież indziej mogłabym kupić prezent dla tak ważnej osoby.
  Moja mama i pan Black studiowali razem medycynę na Yale,byli dosyć blisko,ponoć nawet byli ze sobą na długo zanim mama poznała mojego ojca-prawnika który również studiował na Yale kilka lat wcześniej ale prawo.Osobiście nie przepadałam za tym człowiekiem,znałam go ponieważ był on częstym gościem u mnie w domu,poza tym pan Black kazał mi i Nickowi mówić do siebie "wujku",ale ani ja ani mój brat nie możemy się jakoś przemóc do nazywania go tak.Za to Pani Black,była cudowną osobą zupełnie niepasującą do nieco sztywnego polityka.
  Po wyjściu od Tiffaniego skierowałam swoje kroki do sklepów odzieżowych znajdujących się na Piątej Alei,jak każdemu wiadomo nie ma tu tanich sklepów.Zaliczyłam sklep Chanel gdzie kupiłam bardzo ładną czarną koronkową sukienkę przed kolano ,odpowiednią na tak poważną imprezę.Do tego zakupiłam czarne klasyczne szpilki Louboutin i torebkę w sklepie Louisa Vuittona,nie żebym nie lubiła zakupów ale preferuję te tańsze marki typu np. River Island czy Bershka .Moja mama ubiera się tylko w tych drogich,no cóż stać ją,stać nas.
  Mama posiada cztery kliniki chirurgi plastycznej w Nowym Jorku,Chicago,Miami i w Waszyngtonie ,tata zaś jest prawnikiem pana Blacka i posiada własną kancelarię prawną ,uważany jest za jednego z lepszych w stanie.Jestem dumna ze swoich rodziców,wiem jak dużo kosztowało ich dojście do tego co mają,wszystko zbudowali na ciężkiej i wytrwałej pracy.Ja nie obnoszę się z naszym bogactwem,staram się żyć jak normalna dziewczyna,przeprowadziłam się Na Brooklyn by odciąć się od "śmietanki Upper East Side" i zacząć swoje własne życie,na swoich zasadach.Po studiach mam zamiar zostać nauczycielką historii sztuki-takie moje małe marzenie,ale co z tego wyniknie,zobaczymy.

Mam na imię Caroline,Caroline Weasley,jestem niepoprawną romantyczką,potrafię dostrzegać piękno w każdym z otaczających mnie miejsc ,rzeczy i ludzi.Według mojej mamy i znajomych kocham i ufam za bardzo,co kiedyś może złamać mi serce.Kocham świeży powiew wiatru w słoneczny dzień,deszczowe wieczory i oglądanie staroświeckich filmów ,kocham nocne spacery po oświetlonej piątej Alei,kocham smak hot dogów od Polaków-najlepszych fast foodów na całym Brooklinie a może i w całym NY.
Kocham jazdę figurową chociaż nie uprawiam tej dyscypliny sportowo,jedynie rekreacyjnie,z sympatii. Kocham moich rodziców-Annę i Mattiasa i brata bliźniaka Nicholasa który jest starszy ode mnie o całe piętnaście minut co ciągle mi wypomina, mój świat nie ma bez niego sensu,jesteśmy jak dwie części jabłka które łącząc się ze sobą są spójną jednością.Kocham moją najlepszą przyjaciółkę Tamiko-skośnooką Azjatkę która aktualnie jest na wakacjach u swojej babci w Tokio i zostanie tam jeszcze ponad miesiąc-strasznie za nią tęsknię.Właśnie dostałam się na Uniwersytet Juiliard na historię sztuki ,a więc spełniło się jedno z moich marzeń.
Jestem szczęśliwa..
..tak myślę.

*Anathea Turner-brytyjska perfekcyjna pani domu.
*Yellow Cab-inna nazwa na taxi

Niebawem pojawi się Zaaaayn





6 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie, dzięki za zaproszenie ;)
    Bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz, łatwo mi się to czytało :)
    Wydaje mi się, że zostanę tu na dłużej! :)
    Zaraz zaobserwuję i zapraszam także do siebie!
    http://ill-look-after-you.blogspot.com/
    Rose xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest bisty nie mogę się doczekać kolejnej części. *O* Pozdrawiam dziewczyna z aska xd <3

    OdpowiedzUsuń
  3. suuuuuper, chcę next! :)
    pozdrawiam, phoebe z http://dangerousfeelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super **.**
    Zapraszam do siebie ;)
    http://zuza-98.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do mnie http://nie-zapomne-obiecuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. http://rainydarknesswiththebookodshadow.blogspot.com/
    Zapraszam . :)

    OdpowiedzUsuń